No. To właściwie moje wigilijne odkrycie. Zostało mi ciasto, nie miałam pomysłu z czym je zrobić, a w szufladzie leżały suszone śliwki. Szczerze mówiąc to spokojnie deser może być, my zjedliśmy z jogurtem i cynamonem. W sobotę robiłam ruskie pierogi i oczywiście część ciasta też nadziewałam śliwkami:) ja polubiłam, więc zachęcam do zrobienia.
A poza tym to powroty są trudne. Od 8 grudnia ani nie biegałam, ani nie ćwiczyłam dlatego powrót na siłownię jest bardzo bolesny, ale łatwiejszy niż powrót do biegania, czyli mięśnie popracowały, a przy okazji i stawy się rozruszały:). Powrót do biegania postanowiłam zrobić powoli. Dzisiaj to było 40 minut w wolnym tempie. Wczorajsze 35 minut nie pozostawiło złudzeń, że będzie trudno. Ale 30 marzec tuż, tuż. Lekko przerażające, mocno motywujące:)
W podobny sposób powstały u mnie pierożki z nadzieniem z brukselki. Musze koniecznie wypróbować z nadzieniem z suszonych owoców :)
OdpowiedzUsuńPrzypadki chodzą po ludziach;-)
OdpowiedzUsuń