31 marca 2014

Półmataron Berlin - PRZEBIEGNIĘTY

Mój pierwszy półmaraton przebiegłam w całości. W tempie wolnym, treningowym, na spokojnie w czasie 2:07:35. Nie miałam zegarka, pulsometru ani żadnej rzeczy podobno przydatnej w bieganiu. Nie stresowałam się czasem. Założyłam, że maksymalnie powinnam skończyć w 2 godziny i 10 minut. Bardzo zachowawczo, bo nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po swoim organizmie. Dzisiaj już wiem, że żel energetyczny jest nie dla mnie:) Musiałam zejść na kilka minut po jego zażyciu. Byłam przekonana, że po 18 - tym kilometrze będzie trudno. Nie było. Właśnie po 18 - tym poczułam moc i mogłam przyspieszyć, ale nadal nie wyjść poza tempo treningowe. Zaskoczeniem był brak mocy po 7 km. A to właśnie między 7 a 10 zawsze najlepiej mi się biegało. Czułam, jakby mi ktoś dostawę energii odciął. 
Organizacja biegu na bardzo wysokim poziomie. Od początku do końca wszystko grało, nie było żadnego przypadku. I publiczność najlepsza jaka mogła być:) na całej trasie, nie tylko miejscami, zagrzewająca do biegu, te momenty jak krzyczą twoje imię - bezcenne. Na trasie wypiłam najlepszą herbatę w życiu, choć nie znoszę słodkiej herbaty, ta miała wspaniały cytrynowy smak:)(wiecie, taka granulowana cytrynowa herbata). Nie mam zakwasów, bólu nóg ani stawów. Każdemu życzę takiego początku:) Od wczoraj planuję jak na spokojnie w przyszłym roku zejść do 1:50:) Chociaż 3 półmaratony jeszcze przebiec i około 45 roku życia maraton. Czyli mam czas na przygotowanie się:) Cóż, życie zaczyna się po 40-tce;)
Co do hotelu, to Radisson Blu nie polecam. Niby ok, ale przy tym standardzie wymagania człowiek ma jednak większe. Dzielenie się 1 zestawem do kąpieli na 2 osoby jest małym przegięciem. Żeby nie było, że wymyślam, to nie było jeszcze kapci ani szlafroków.
Zestaw przedstartowy (z opaską na ręce czułam się jak noworodek):



4 komentarze: